Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2017

Dystans całkowity:912.86 km (w terenie 4.60 km; 0.50%)
Czas w ruchu:41:43
Średnia prędkość:21.88 km/h
Maksymalna prędkość:44.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:199 (102 %)
Maks. tętno średnie:134 (69 %)
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:60.86 km i 2h 46m
Więcej statystyk

Powolutku

Wtorek, 28 marca 2017 · Komentarze(0)
2 godziny krócej w pracy, więc grzechem byłoby nie skorzystać z pięknego słoneczka. Wprawdzie coś mi świszcze w gardle, a oczy przez pierwsze 10 km zamykały się niemal same, ale po wczorajszych 10 km, dziś postanowiłam nie odpuścić. Stałą trasą do Świerzna z nawrotem na rondzie.Ot taka ładna mairka niewymagająca myślenia - po prostu człowiek jedzie przed siebie.

Prawie nic

Poniedziałek, 27 marca 2017 · Komentarze(0)
Rano urzędy, banki, dentysta. Po południu spacer z psem i miał być rower ze znajomym. Znajomego telefon nie odpowiada, to jadę sama. Wyjazd za miasto w stronę Cerkwicy - 15 km/h pod silny zachodni wiatr. Rewiduję swoje plany i ograniczam maksymalnie do ronda w Cerkwicy albo spotkania z mamą - co pierwsze. Dojeżdżam do zjazdu na Chomętowo i widzę wyprostowaną sylwetkę w jasnej koszulce. Na liczniku przejechanych 5 km. Razem z powrotem - 10. Nie mój dzień. ;) 

120 w słoneczku

Niedziela, 26 marca 2017 · Komentarze(1)
Okoliczne drogi opanowały dziś jednoślady. Ze względu na rozpoczęcie sezonu motocyklowego w Gryficach całe multum tych maszyn mijało mnie po drodze. Ale wszelkiej maści dosiadaczy rowerów też nie brakowało - od chłopca z opiekunem mijanych tuż po wyjeździe z domu, poprzez mocną grupę na szosach wyprzedzającą mnie w Stuchowie (jak mnie zawsze bawi "dawaj z nami!" "łap się na koło!" Tak, tak chłopcy, już się łapię, od razu. Ale do domu to mnie odholujecie później, nie?), na towarzyszu kilku km między Truskolasem a Golczewskim rondem skończywszy. 
Za Gryficami postanowiłam skręcić dziś na Trzygłów, w nadziei, ze tamtejsza droga wygląda lepiej niż ta przez sam Kołomąć. Nie, nie wygląda. Później jeszcze wydawało mi się, że ktoś wspominał o zrobionej drodze na Truskolas - i znów - wydawało mi się. Droga typu "między dziurami bywa asfalt", a później gdy już asfalt, owszem, był, to ten najgorszej jakości z dużymi kamyczkami, po którym jedzie się jak po tarce, a opona zdaje się przyklejać do nawierzchni. Ale trasa miła, malownicza. Następnym razem może z Gryfic pojadę normalnie na Płoty i tam dopiero wskoczę na tę do Golczewa? To powinno pozwolić ominąć większość słabych kawałków.
Wyjechałam dziś o godzinę za późno - do Kamienia Pomorskiego pomorskiego dojechałam już z wiatrem w twarz (którego wcześniej nie było i którego miało nie być. Był. Nad morzem jest zawsze). Na moich oczach wiatraki zaczynały z wolna ruszać i rozkręcać się niemrawo. Ale było dobrze. To znów najdłuższy dystans od niemal dwóch lat. Dobrze wrócić na trasę. 
Z obserwacji przyrodniczych dziś tylko chmurki, obłoczki - takie mięciutkie, jak naklejone na cukierkowy błękit nieba - coś pięknego! 

Endo

W słoneczku

Piątek, 24 marca 2017 · Komentarze(4)
Trzebiatów - Świerzno - Gryfice - Golczewo - prawie Kamień Pomorski - Trzebiatów. Zmęczyło mnie to dziś. Najbardziej odsłonięty kawałek po najlepszym asfalcie (Golczewo - Kamień) z nieustającym wiatrem w twarz. Prędkość 16-18 km/h. Aż chciałoby się pizdnąć rowerem i poleżeć na trawie podziwiając błękit nieba. A do domu wciąż jeszcze 50 km. 
W momencie, gdy postanowiłam poszukać przystanku autobusowego z ławeczką i po prostu posiedzieć, na środku drogi zobaczyłam siedzącego ptaszka. Środek niczego, dość ruchliwa droga i ptaszyna siedząca na środku jezdni. "To znak!" uznałam, oparłam rower o słupek, sprawdziłam, czy nic nie jedzie i poszłam przeganiać ptaszka z drogi. Ale ani myślał zmieniać miejsce. Na podstawioną dłoń wgramolił się jednak dość chętnie i bez oporów dał zabrać na pobocze. Usiedliśmy więc sobie razem w rowie - ja i ptaszek i przez dobre kilka minut zastanawialiśmy się, co dalej. Znaczy - ja się zastanawiałam, a ptaszek chyba...przysypiał? Tak to wyglądało. Osłonięty od podmuchów wiatru rozkładał skrzydełka, ale ani myślał nimi machać. Na moje laickie oko nie wyglądały jednak na uszkodzone. Nie wiem - zmęczył się walką z wiatrem, dostał w podmuch po szybko jadącym aucie i go zakręciło? Nie mając możliwości transportu (do kieszeni wszak nie włożę) zostawiłam go w osłoniętym od wiatru miejscu. Nie wyglądał na oburzonego. 
Chyba nos opaliłam. I piegów znów mam więcej. 
Endo

szybkie 60

Czwartek, 23 marca 2017 · Komentarze(2)
Po pracy trasa "przed siebie i nazad", czyli w stronę Kamienia Pomorskiego i nawrotka tą samą trasą. Tam z wiatrem, do domu pod wiatr, ale średnia z licznika 24 km/h - jeszcze takiej w tym roku nie miałam. Albo progres, albo silniejszy wiatr był w plecy niż w twarz. xD 
Testowałam stravę, bo endo się biesi. Strava nie ogarnęła starego telefonu, na nowym dała ciała, za to endo chyba się wystraszyło i zadziałało bez problemu.
Nowe ustawienie kierownicy daje radę (może to stąd średnia??), jutro pewnie sprawdzę na czymś jeszcze trochę dłuższym. Jest dobrze. Byleby zrobiło się w końcu naprawdę ciepło (nie, 15 stopni to nie jest ciepło. 25 to ciepło. Upał zaczyna się powyżej 30). ;)

Pierwszy dzień wiosny

Wtorek, 21 marca 2017 · Komentarze(0)
Jest, przyszła! A uczniowie to zauważyli i poszli, wobec tego pracę skończyłam wcześniej i był czas wyskoczyć na rower - ciepło i słonecznie, ale z silnym zachodnim wiatrem. Pojechałam więc do Mrzeżyna zobaczyć morze. Uznałam, ze w razie chęci mogę zawsze dokręcić później do Cerkwicy czy do Świerzna nawet, ale boczny wiatr na trasie uświadomił mi, że nie chcę sprawdzać, co będzie gdy zawieje prosto w twarz (sprawdziłam po zakręcie - 15 km/h). Nad morzem wlazłam do wody (brrr! Lodowata!) Połaziłam chwilę boso po piasku i wróciłam do domu. Wiosna przywitana. ;)
 

"szybkie" 20

Czwartek, 16 marca 2017 · Komentarze(0)
"Szybkie" w tytule oznacza, ze szybko się ubrałam i wyszłam z domu, nie że pojechałam szybko. Takie czary, to nie u mnie ;) Miało być więcej, ale wiało i padało, więc tylko rondo w Cerkwicy. Sprawdzałam zmianę ustawienia kierownicy i stwierdziłam, że niewiele sprawdzę na 20 km. Tylko tyle, że spokojnie sięgam do hamulca i przerzutki. W piątek raczej siłownia, bo znów deszcz i wiatr, a w weekend podróż, ale pociągiem. Także w zeszłym tygodniu najwidoczniej po prostu miałam wyrobić wczesnowiosenną normę na zapas. ;) 

Koniec weekendu

Niedziela, 12 marca 2017 · Komentarze(1)
Generalnie to umarłam. Dzisiejsza trasa jest najdłuższym dystansem, który przejechałam od ponad półtora roku.
Planowałam wyjechać o 9, ale poranek przywitał mnie mgłą, szronem i szadzią, zdecydowałam się więc na półgodzinne opóźnienie. W międzyczasie zadzwonił kolega, z którym planowałam tę trasę, że dla niego chwilowo jest za zimno i wyjedzie godzinę po mnie w odwrotnym kierunku, spotkamy się najwyżej na trasie. 
Zdecydowana większość trasy upłynęła naprawdę przyjemnie. Wiatr niemal niewyczuwalny, świecące pięknie słońce. Na 70 km z naprzeciwka nadjeżdża Stasiu i postanawia zawrócić ze mną, fragment główną drogą daje mi fajne mocne koło, więc pokonujemy go szybciutko, bez zbędnych trudności. Pozostałą część pokonujemy obok siebie. Mój kompan opowiada o swoich dawnych startach zarówno rowerowych, jak i biegowych, mimo nasilającego się wiatru trasa idzie dość dobrze. Za Świerznem jednak powoli brakuje mi nóg - nieprzyjemny zimny wiatr w twarz się wzmaga, a mnie dopada zmęczenie czterema dniami jazdy (no dobra, w piątek to było ledwie 20 km, ale było!).
300 km w weekend - dawno nie miałam takich osiągnięć! ;) Przyszły tydzień zapowiada się jednak spokojniej. Jutro będę dogorywać, we wtorek i środę cały dzień w pracy, na rower zostaje czwartkowe popołudnie i piątek, bo w sobotę przed 7 rano wsiadam w pociąg i jaaaaadę! <3 

PS. Wg endo spaliłam w tygodniu ponad 6000 kalorii, czyli mogę zjeść...12 czekolad! :D
Endo

Słoneczne 80

Sobota, 11 marca 2017 · Komentarze(1)
Rano mgła i wypadek na planowanej trasie, wiec szybka decyzja - poczekam aż pogoda się polepszy i pojadę gdzie indziej. W efekcie Cerkwica-Gryfice-Świerzno-Cerkwica-Lędzin i do domu. Krócej ze względu na popołudniowe plany. Jak starczy nóg, to jeszcze jutro coś pojeżdżę. A w poniedziałek umrę i nie wstanę z łóżka. ;) Ale faaaajnie było - przez większą część trasy niemal bezwietrznie, słonecznie, ale jeszcze chłodno - w stopy zmarzłam. 

No nie wyszło...

Piątek, 10 marca 2017 · Komentarze(0)
Plan był ambitny. Może 60? Może 80? Pogoda szyyybko go zrewidowała. Po 3 km byłam już przemoczona, zmarznięta  i przepizgana zimnym wiatrem. Nic przyjemnego. Wobec tego zdecydowałam się dojechać tylko do ronda w Cerkwicy i zawrócić do domu. To dopiero piątek i głupio byłoby spędzić kolejne dwa dni weekendu lecząc przeziębienie zamiast szaleć na rowerze. ;)