Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2017

Dystans całkowity:146.51 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:12:26
Średnia prędkość:21.65 km/h
Maksymalna prędkość:42.00 km/h
Suma podjazdów:454 m
Suma kalorii:1927 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:48.84 km i 2h 04m
Więcej statystyk

Pozimowe

Piątek, 27 stycznia 2017 · Komentarze(0)
W poniedziałek siłownia, we wtorek poćwiczone w domu, w środę trening z POI, w czwartek siłownia i dziś nareszcie dało się wyjść na rower w ludzkich warunkach. Temperatura lekko powyżej zera, pełne słońce, zerowy wiatr - coś pięknego. Aż chciało się jechać. 
Endo zdechło. GPS zarejestrował 150 m i przestał odbierać. :(

Wiosny!

Czwartek, 19 stycznia 2017 · Komentarze(0)
Siłownia. 
Odwilży! 

Siłownia po raz kolejny

Poniedziałek, 16 stycznia 2017 · Komentarze(0)
Śnieg, pod śniegiem gruda, pod grudą lód. A ja lubię swoje stawy i kości w kształcie i ciągłości nieprzerwanej. Więc ani bieganie, ani rower, tylko spacerek na siłownię i wylewanie siódmych potów na maszynach, których nazw nie znam. Frajda średnia, ale coś robić trzeba, żeby nie przyrosnąć do własnego łóżka (a dziś chętnie bym to zrobiła, oj chętnie...). Pozostaje czekać na odwilż. 

Z braku laku...

Czwartek, 12 stycznia 2017 · Komentarze(0)
Najpierw sprawy osobiste, później wyjazd, teraz pogoda. Kiszą się rowery w piwnicy. Ja na szczęście nie muszę, z małym porannym poślizgiem (jak można przez godzinę nie słyszeć budzika?! No jak?!) dwie godzinki na siłowni. Koksa ze mnie nie będzie, ale ruszyć tyłek trzeba - na bieganie za ślisko (już idąc mało nie wywinęłam orła), na rower  za wietrznie (ach, te pomorskie wiatry. To orkan chyba, czy coś...), w domu obecnie zmotywować się mogę najwyżej na szybciutkie interwały z YT lub coś równie (nie)ambitnego.
Ale spoko... byle do wiosny. Właściwie odwilż trwała dziś cały dzień, jakby przestało wiać, to w sobotę można coś pokręcić. Bo w niedzielę pokręcę, ale ogniami. ;) 

20 km - stałą trasą

Poniedziałek, 2 stycznia 2017 · Komentarze(0)
Dziś delikatnie. Po trzech dniach na rowerze i poprzedzającym je bieganiu. 20 km stałą trasą - rondo w Cerkwicy i do domu. Dyszka w jedną, dyszka w drugą, równa miarka (prawie). Wiatr nie zelżał, ale zmienił kierunek. Wczoraj na tym odcinku prosto w twarz, dziś skosem w twarz, skosem w plecy, można jechać, tylko kierownicą trochę szarpie. Jutro jeszcze może przebieżka na noworoczne plotki, a później tydzień laby, bo praca, bo wyjazd, bo ważne sprawy, bo dentysta. Zawsze coś. Ale...byleby pogoda się utrzymała - dziś nawet widać było słońce, nic nie padało - to można jeździć. 

2017 - Noworoczne postanowienie

Niedziela, 1 stycznia 2017 · Komentarze(2)
Wśród kilku postanowień noworocznych kryjących się pod ogólnym stwierdzeniem "Ogarnąć się" znalazło się także "Ogarnąć się z rowerem". To też niniejszym czynię. ;) Poprzedni rok rowerowo przeleżałam do  góry brzuchem. Nie liczyłam kilometrów (i dobrze! Bo wstyd!), jeździłam aby, aby, czyli wcale. Czasem tylko w chwilach, gdy potrzebowałam wyciszenia to szłam wyczyścić łańcuch. Ręcznie. I cały napęd też. Nosiłam się nawet z zamiarem sprzedaży roweru. Ale właściwie zaczęłam się z nim już godzić, bo jakoś tak w grudniu wyszło, że wróciłam na trasę. Jedni stwierdzają, że zimno i paskudnie, inni wtedy właśnie biorą się w garść. 

Ostatnie dwa dni starego roku spędziłam na siodełku. Kolejno ponad 40 km i ponad 55 km. Dziś natomiast 80 km. Pierwsza dyszka z silnym wiatrem prosto w twarz. Momentami miałam problemy, żeby złapać głębszy oddech, nawet z górki trzeba było nieźle przycisnąć, żeby rower łaskawie jechał. Średnia nędzna, poniżej 20km/h, ale o tym, że nie umiem walczyć z wiatrem, wiadomo nie od dziś. Kolejne 45 km z wiatrem z boku - na zmianę to z jednej, to z drugiej. Wiało wciąż mocno i porywiście, chwilami obawiałam się lądowania w rowie, przy jakimś silniejszym porywie. Na szczęście obyło się bez. Powrót już z wiatrem w plecy, troszkę skośnym, ale jednak. Troszkę mną sponiewierało, nogi czują trzy dni jazdy, ale nie było źle, jutro jakiś drobiażdżek, 20-40 km rozjazdu, w zależności od siły wiatru. Bo że nad morzem wiać nie będzie, w to już nie wierzę. Zawsze wieje. 

Jeżeli cały rok ma być, jak Nowy Rok, to będzie wiać - czasem w twarz, będzie padać, od czasu do czasu zaświeci słońce. Ale mgły nie będzie. O dziwo! I uda mi się zrealizować swoje zamierzenia - jak to dzisiejsze. ;) 

 Jazda na Endo.