Supermaraton Doliną Bobru - Lwówek Śląski
Sobota, 26 sierpnia 2017
· Komentarze(2)
Jak okazało się po czasie maraton w Nietążkowie był ostatnim z dystansem giga w tym sezonie (nad czym mocno ubolewam). Oznacza to, że wszystkie pozostałe zostaną rozegrane na dystansie poniżej 200 km. Gruchnęła także wiadomość, że maraton Liczyrzepa w Karpaczu zostaje odwołany i zamiast niego wskakuje nowość - maraton w Lwówku Śląskim. Jak na imprezę przygotowaną w ciągu miesiąca - naprawdę super. Przepiękna, malownicza trasa doskonale oznakowana i zabezpieczona przez służby porządkowe. Asfalt w większości ok, trochę podjazdów, trochę hopek, trochę płaskiego. Duża ilość informacji na FB imprezy, fajne pakiety startowe, dobre jedzenie, duża ilość punktów z wodą na trasie. Drobnym niedociągnieciem był brak pucharów i zdecydowanie skromniejsze nagrody dla zwycięzców w kat. rowerów innych względem rowerów szosowych.
Sama jazda - mocno na plus. Całą trasę przejechałam w towarzystwie Gosi z Oborników Śląskich. Na początku jechał jeszcze z nami pan Bogumił, ale na jednym z podjazdów został. Później jazda po dłuższych zmianach, czasem ktoś złapał się na chwilę na doczepkę, ale niepracujących szybko udawało się zgubić. Na końcówce towarzyszył nam Krzyś, któremu nudziło się na mecie. ;) Wykręciłyśmy średnią 27 km/h, co dla mnie jest nie lada osiągnięciem. Dzięki temu udało mi się pokonać klubową koleżankę Gosi i zająć I miejsce w kat. K2i oraz ogólnie być pierwszą z kobiet na rowerach innych (o pół sekundy przed moją towarzyszką, więc jakby wcale ;)
Po maratonie przeszliśmy się z Krzysiem po Lwówku, zwiedzając starówkę tej malowniczej miejscowości.
Sama jazda - mocno na plus. Całą trasę przejechałam w towarzystwie Gosi z Oborników Śląskich. Na początku jechał jeszcze z nami pan Bogumił, ale na jednym z podjazdów został. Później jazda po dłuższych zmianach, czasem ktoś złapał się na chwilę na doczepkę, ale niepracujących szybko udawało się zgubić. Na końcówce towarzyszył nam Krzyś, któremu nudziło się na mecie. ;) Wykręciłyśmy średnią 27 km/h, co dla mnie jest nie lada osiągnięciem. Dzięki temu udało mi się pokonać klubową koleżankę Gosi i zająć I miejsce w kat. K2i oraz ogólnie być pierwszą z kobiet na rowerach innych (o pół sekundy przed moją towarzyszką, więc jakby wcale ;)
Po maratonie przeszliśmy się z Krzysiem po Lwówku, zwiedzając starówkę tej malowniczej miejscowości.