Praca

Wtorek, 16 stycznia 2018 · Komentarze(0)
Najpierw siłownia, później dojazd do pracy pod wiatr. Nieodpoczęte po niedzieli uda dają się we znaki.

Mroźna Sobótka

Niedziela, 14 stycznia 2018 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Zimno, wietrznie i szybko. Dojazd do Sobótki główną drogą, jedna, z dwóch zaplanowanych, pętla Mnicha, powrót tą samą drogą. Było totalnie zimno - życie uratowała nam kawa na Orlenie - ciepła, słodka i wypita niemal duszkiem. Stopy i dłonie mi przemarzły, ale jechało się super - czuję dziś uda - nie próżnowałam. I po raz pierwszy od dawna miałam koło przez całą drogę - to fajne. Ogólnie to był bardzo dobry weekend. Oby więcej takich. :)

Praca

Sobota, 13 stycznia 2018 · Komentarze(0)
Do pracy na rano, powrót w niespodziankowym towarzystwie. 

Praca

Czwartek, 11 stycznia 2018 · Komentarze(0)
Rano na skróty, po południu normalnie, później szybki podwieczorek i siłownia. Gadka-szmatka, ale nogi poczułam. Jedziemy do przodu, szczególnie, że ambitne plany tego wymagają.

Praca

Środa, 10 stycznia 2018 · Komentarze(0)

Praca

Poniedziałek, 8 stycznia 2018 · Komentarze(0)
W niedzielę pierwszy dzień totalnego nicnierobienia od bardzo dawna. W poniedziałek rano siłownia, później praca. Zimno!!! Palce mi przemarzły, chyba muszę pomyśleć nad jakimiś lepszymi rękawiczkami...

Aktywna sobota

Sobota, 6 stycznia 2018 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Co trzeba mieć we łbie, żeby w piątek iść na bal karnawałowy, a w sobotę startować w wyścigu MTB? Oddalonym o 150 km? No to trzeba być mną. Piątkowa impreza bardzo na plus, bawiłam się wyśmienicie. Ale o 2 w nocy byłam już w domu, bo o 6 czekała mnie pobudka. Szybki prysznic, pożywne śniadanie i jazda na dworzec. W czasie której mój licznik zdechł. 


Dwie godziny w pociągu, chwila drzemki i wysiadam na ostrowskim dworcu, gdzie dawno mnie już nie było. Rower ląduje w samochodzie, nowa bateria w liczniku, jedziemy na start wpisać się na listy. Mój start po raz drugi wzbudził pewne zdziwienie, ale przy okazji dowiedziałam się, że jadą trzy panie. W myślach więc ograniczyłam plan na przejazd do przejazdu bez wywracania i dubli. 

Pierwsza pętla, jak poprzednio, była zapoznawcza. Trasa względem poprzedniej imprezy trochę się zmieniła - piaszczysty zjazd sprawiał wrażenie lepiej ubitego i nie przysporzył mi tym razem problemów. Ale dodano zjazd w piaszczysty dół i późniejszy wyjazd z dołu. Na dnie natomiast był luźny, rozjechany, kopny piach, który trzykrotnie mnie pokonał i zmusił do zejścia z roweru. Za czwartym razem zsiadłam w połowie podjazdu, bo nie przygotowałam przerzutek i po prostu nie przepchnęłam. Trasa była też trochę dłuższa. Zamiast poprzednich 4 km, tym razem miała nieco ponad 5 km i wyścig rozegrano na trzech pętlach. Końcówkę drugiej gnałam jak szalona, żeby tylko nie dać się złapać najlepszym kończącym już swoją trzecią pętlę. I udało mi się - obyło się bez dubli, bez wywrotek, na drugim miejscu wśród kobiet. 

Okazało się, że są pewne łatki, które nie tak łatwo zerwać, ale właściwie obecnie zrywać ich jednak nie trzeba. 
Po wyścigu jeszcze dekoracja, grochówka i zastanawianie się, co zrobić z resztą dnia. Zdążyliśmy ostygnąć, więc zrobiło się zimno i ochota na jakieś dzikie kilometry powoli zaczęła przechodzić. Więc tylko szybki przejazd do Ostrowa, by opłukać rowery i wolniejszy (by ponownie ich nie ubłocić) powrót do auta. 

Nadal zdecydowanie jednak wolę błoto (którego tu nie było!) niż piach (którego było aż nadto).

Poranna przejażdżka

Piątek, 5 stycznia 2018 · Komentarze(0)
No nie ma tak, że nie wieje, nie pada, świeci słońce i jest ciepło. Coś za coś. Więc dziś na połowie trasy piździło. Ale było ciepło, sucho i słonecznie. Ale droga nr 395 w tygodniu jest złym pomysłem - bleh! 1 stycznia była fajna, ale dziś nie. 

Pojeżdżone, później pojedzone, teraz czas robić się na bóstwo - noc wprawdzie nie będzie specjalnie długa, bo jutro zawody, ale mam zamiar z tych kilku godzin wycisnąć wszystko, co się da - jeść, tańczyć, śmiać się. I doskonale bawić w gronie przyjaciół.

Praca

Środa, 3 stycznia 2018 · Komentarze(0)
Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Rano się pobyczyłam, dłużej pospałam. Nie codziennie trzeba przecież się męczyć, nie? Czasem trzeba odpocząć, by później ruszyć ze zdwojoną energią. A plany się rysują, powoli, bo powoli, ale jednak.