Ten weekend miał wyglądać całkiem inaczej. Ale jest, jak jest i nic już na to nie poradzę. Wczoraj dzień przeleżany i przespany, bo świat był zbyt nieprzyjazny. Ale dziś wyglądał już trochę lepiej, więc wstałam, zjadłam śniadanie i ruszyłam. Dojechałam do Jordanowa i wróciłam. Kilka razy musiałam zagiąć przed puszczonymi luzem po wsiach Azorkami (w tym jednym dorodnym wilczurowatym), zaliczyłam niegroźną glebę i wywietrzyłam trochę głowę.
Całą drogę świeciło słońce, niebo było bezchmurne, temperatura ok. 0, tylko wiatr przez 2 godziny mnie strasznie wymęczył - zimny, silny i porywisty wiejący w twarz. Za to z wiatrem jechało się bajecznie.
Szkoda tylko, że nie mogę dopełnić pewnych rytuałów, które przez rok weszły mi w nawyk.
Byle do wiosny - buty, skarpetki, ochraniacze dają radę, ale półgodzinne grzanie stóp po przejażdżce nie jest takie fajne...
Po porannej siłowni (oj będzie jutro bolało, będzie) i odstaniu godziny w ogonkach po dwie paczki (bo przecież punkt odbioru paczek nie może być punktem odbioru paczek, musi być przy okazji punktem opłat, kioskiem, plotkarnią, punktem kredytowym i cholera wie, czym jeszcze) wróciłam do domu, ogarnęłam się na szybko i ruszyłam na rower. Trochę wiało, było całkiem znośnie, jeżeli chodzi o temperaturę (tym razem bez śniegu) i nie padało. Ba! Na chwilę nawet wyszło słońce. To jest dobry dzień. Pachnie czekoladą.
Wolny dzień, więc miałam nadzieję na jakąś konkretniejszą traskę, ale po 10 km od wyjścia z domu zaczął lać deszcz. Zawracanie jest słabe, więc dokręciłam jeszcze 35 km i wróciłam do domu. Ale spoko - jest dobrze, kręci się, może w weekend uda się coś jeszcze przekręcić.
Czekając na popołudniowe odwiedziny uznałam, że nie ma sensu siedzieć w domu i trzeba wyjść. We mgle, zimnej mżawce, a momentami nawet w śniegu przejechałam 45 km. Zmarzłam. I odniosłam wrażenie, że w momencie, gdy ja wracam już do domu, to inni rowerzyści dopiero wyruszają na trasy. ;) Jechało się nieźle - bez wiatru, znaną już na pamięć trasą. Cisza, spokój, mały ruch na drodze. Tylko zimno. Cóż...grudzień.