Rower!
Środa, 29 listopada 2017
· Komentarze(0)
Jejku, jak ja dawno nie jechałam już dłuższej trasy! Jak mi tego brakowało!
Od rana siłownia, a później szybkie ogarnięcie i na rower. W sumie trochę skucha, bo nogi czułam dość konkretnie po porannych ćwiczeniach. Ale pal to licho, nauka na przyszłość i tyle. Po prostu trochę mi się nogi dziś potrzęsą i tyle. :p
Wypróbowane moje śliczne nowiutkie białe nowości. Zupełnie inna jazda, ale szybko można się przyzwyczaić. Wprawdzie tu pobolało, tam zmarzło, ale luz - dopracujemy system i będzie git.
Dobrze mieć kogoś, kto wypchnie cię ze strefy komfortu i będzie motywował, by wciąż sięgać dalej i mocniej. Na razie wprawdzie to tylko przygrywka, ale rewolucja już się tli, nic tylko patrzeć, jak wybuchnie z pełną mocą. ;) Także jest dobrze. A będzie jeszcze lepiej. Na wszystkich płaszczyznach, mam nadzieję.
Pogoda dziś idealna - momentami wychodziło słońce, wiatru właściwie zero, tylko zimno. Cóż - końcówka listopada, nie można się dziwić. Pomijając bolące mięśnie jechało się pięknie. Większy ruch dopiero pod sam koniec, na ostatnich 20 km. Wcześniej - cicho, pusto, idealnie. Dojechane do Świątnik i zawrócone. Trochę w sumie zapomniałam, jak się jeździ ghostem i przeżyłam lekkie zdziwko, jak wsiadłam - taki malutki, leciutki. Ostatnio tylko na trenażerze go eksploatuję - potrzebne nam już było wyjść na powietrze.
Od rana siłownia, a później szybkie ogarnięcie i na rower. W sumie trochę skucha, bo nogi czułam dość konkretnie po porannych ćwiczeniach. Ale pal to licho, nauka na przyszłość i tyle. Po prostu trochę mi się nogi dziś potrzęsą i tyle. :p
Wypróbowane moje śliczne nowiutkie białe nowości. Zupełnie inna jazda, ale szybko można się przyzwyczaić. Wprawdzie tu pobolało, tam zmarzło, ale luz - dopracujemy system i będzie git.
Dobrze mieć kogoś, kto wypchnie cię ze strefy komfortu i będzie motywował, by wciąż sięgać dalej i mocniej. Na razie wprawdzie to tylko przygrywka, ale rewolucja już się tli, nic tylko patrzeć, jak wybuchnie z pełną mocą. ;) Także jest dobrze. A będzie jeszcze lepiej. Na wszystkich płaszczyznach, mam nadzieję.
Pogoda dziś idealna - momentami wychodziło słońce, wiatru właściwie zero, tylko zimno. Cóż - końcówka listopada, nie można się dziwić. Pomijając bolące mięśnie jechało się pięknie. Większy ruch dopiero pod sam koniec, na ostatnich 20 km. Wcześniej - cicho, pusto, idealnie. Dojechane do Świątnik i zawrócone. Trochę w sumie zapomniałam, jak się jeździ ghostem i przeżyłam lekkie zdziwko, jak wsiadłam - taki malutki, leciutki. Ostatnio tylko na trenażerze go eksploatuję - potrzebne nam już było wyjść na powietrze.