Spacerek o zachodzie
Czwartek, 3 sierpnia 2017
· Komentarze(0)
Najpierw dyszka do pracy, później pięć dyszek po pracy. Mimo późnego końca postanowiłam wykorzystać ładną pogodę. Po popołudniowym deszczu zrobiło się trochę znośniej i ryzyko uduszenia się na "świeżym powietrzu" spadało. Wobec tego pętelka na wioski. Po zachodzi słońca miejscami odczuwalny był już nawet taki charakterystyczny wilgotny chłód, który pachnie rosą (uwielbiam). Ogólnie bez szaleństw, raczej żeby się przewietrzyć po 8 godzinach na hali, niż w jakimkolwiek innym celu (i żeby spalić te wszystkie Maki, pizze, lody, czekolady i inne weekendowe szaleństwa) :D
Pod koniec kawałek mocno dociśnięty, bo jechała za mną ciężarówka, nie mogła wyprzedzić i aż żal mi było tego wyjącego silnika. To 35-40 w mieście pocisnęłam :D
Pod koniec kawałek mocno dociśnięty, bo jechała za mną ciężarówka, nie mogła wyprzedzić i aż żal mi było tego wyjącego silnika. To 35-40 w mieście pocisnęłam :D