Pierwszy szlif

Poniedziałek, 24 lipca 2017 · Komentarze(2)
Przejechałam na tym rowerze już sporo ponad 6 tys. km w bardzo różnych warunkach po bardzo różnych drogach. Nie straszne były mi mrozy, ulewy i drogi urągające wszelkim normom. Poległam w starciu z rondem wracając z pracy. Bilans strat? Obite lewe biodro, zdarty prawy łokieć (rozdarta wiatrówka), podrapany lewy nadgarstek. Rower niemal bez szwanku - podrapany pedał. Wstałam, otrzepałam się i pojechałam dalej. Szkoda wiatrówki, bo ja lubię. I, kurczę, ironia losu - wrzuciłam do pranie obie pary rękawiczek i jechałam dziś bez - stąd zadrapania na dłoni. 

Komentarze (2)

Vuki doskonale zdaję sobie sprawę, że miałam sporo szczęścia wychodząc bez większych obrażeń i strat. :)

Mytopea 15:42 wtorek, 25 lipca 2017

Powiem Ci tak, zawsze mogło być gorzej. Ciesz się, że to tylko tyle. Ja na rondzie wszedłem za szybko a z drugiej strony mokro było i oprócz strat okularów, ciuchów, obity kask to pół roku pauzy bo złamałem szyjkę kości udowej. A tylko delikatnie na bok sie położyłem. Pozdrawiam

vuki 14:42 poniedziałek, 24 lipca 2017
Komentowanie jest wyłączone.