Pierwszy szlif
Poniedziałek, 24 lipca 2017
· Komentarze(2)
Przejechałam na tym rowerze już sporo ponad 6 tys. km w bardzo różnych warunkach po bardzo różnych drogach. Nie straszne były mi mrozy, ulewy i drogi urągające wszelkim normom. Poległam w starciu z rondem wracając z pracy. Bilans strat? Obite lewe biodro, zdarty prawy łokieć (rozdarta wiatrówka), podrapany lewy nadgarstek. Rower niemal bez szwanku - podrapany pedał. Wstałam, otrzepałam się i pojechałam dalej. Szkoda wiatrówki, bo ja lubię. I, kurczę, ironia losu - wrzuciłam do pranie obie pary rękawiczek i jechałam dziś bez - stąd zadrapania na dłoni.