Z braku laku...

Czwartek, 12 stycznia 2017 · Komentarze(0)
Najpierw sprawy osobiste, później wyjazd, teraz pogoda. Kiszą się rowery w piwnicy. Ja na szczęście nie muszę, z małym porannym poślizgiem (jak można przez godzinę nie słyszeć budzika?! No jak?!) dwie godzinki na siłowni. Koksa ze mnie nie będzie, ale ruszyć tyłek trzeba - na bieganie za ślisko (już idąc mało nie wywinęłam orła), na rower  za wietrznie (ach, te pomorskie wiatry. To orkan chyba, czy coś...), w domu obecnie zmotywować się mogę najwyżej na szybciutkie interwały z YT lub coś równie (nie)ambitnego.
Ale spoko... byle do wiosny. Właściwie odwilż trwała dziś cały dzień, jakby przestało wiać, to w sobotę można coś pokręcić. Bo w niedzielę pokręcę, ale ogniami. ;) 

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.